Rant na ronda dwupasmowe w Polsce
TL;DR moim zdaniem powinniśmy albo próbować przemalować jak najwięcej rond dwupasmowych na ronda turbinowe, albo zmienić przepisy tak, żeby zjeżdżając z ronda z pasa wewnętrznego mieć pierwszeństwo (tak jest np. na Islandii i po rondach jeździ się tam wspaniale).
Ronda są super, a to dlatego że jeśli wszyscy stosują się do zasad jazdy po rondzie, nie ma możliwości żeby doszło na nim do kolizji. Prawy pas zajmujemy tylko i wyłącznie wtedy, gdy zjeżdżamy pierwszym zjazdem. W innym przypadku jedziemy wewnętrznym pasem. Piękno tego rozwiązania polega na tym, że jeśli jedziemy pasem wewnętrznym i chcemy zjechać, a w prawym lusterku widzimy samochód na zewnętrznym pasie, to mamy 100% pewności że ten samochód zjeżdża z ronda razem z nami (bo prawym pasem można jechać tylko jeśli się zjeżdża z ronda następnym zjazdem). W ten sposób opuszczając rondo z wewnętrznego pasa, nikt nam nigdy nie przetnie drogi i nie dojdzie do kolizji. Czyli tak naprawdę każde rondo jest turbinowe jeśli wszyscy stosują się do reguł.
I tu pojawia się znany chyba wszystkim szkopuł - jeśli ktoś się "wyłamie", i pojedzie zewnętrznym pasem mimo iż nie zjeżdża z ronda na pierwszym zjeździe, to w przypadku kolizji ten "wyłamujący się" kierowca nie ponosi winy, bo to jemu ktoś "zajechał drogę". Jest to absurd, bo taka jazda stoi w sprzeczności z zasadami ruchu na rondzie, które gwarantują bezkolizyjność. W dodatku na łuku trudno jest czasami zobaczyć w lusterku czy ktoś jedzie za nami na pasie z prawej strony, a niektórzy jadą szybko więc o kolizję nietrudno. Co więc robią kierowcy? Jadą cały czas prawym pasem, żeby nie ryzykować kolizji przy zmianie pasa. I cała idea ronda idzie w piach.
Ronda turbinowe próbują to rozwiązać znakami poziomymi i przyznam że lubię się po nich poruszać, ale wolałbym chyba zmienić zasady tak żeby promować poruszanie się po rondzie zgodnie z zasadami, czyli żeby ludzie nie bali się jechać lewym pasem na rondzie jeśli zjeżdżają drugim albo trzecim zjazdem. Takie właśnie zasady są na rondach na Islandii i przyznam że jeździ się tam fantastycznie. Po prostu każde rondo jest "turbinowe", tylko nie dyktują tego znaki poziome ale przepisy ruchu drogowego.